Cantuccini

Kocham dobrą herbatę. Do kawy powoli się przekonuję, choć nie jest ona napojem, od którego muszę koniecznie zacząć dzień, by postawić się na nogi. Kawę pijam wyłącznie dla przyjemności, koniecznie z mlekiem, więc cappuccino i latte przeważają. Choć moją najukochańszą jest i pewnie pozostanie kawa zbożowa, której każdy kubek niesie ze sobą wspomnienia z dzieciństwa... W moim rodzinnym domu do kawy zawsze było coś słodkiego, zazwyczaj ciasto drożdżowe lub rogaliki, teraz są cantuccini. Odkryłam te włoskie smakołyki niedawno i od razu zajęły zaszczytne miejsce w hierarchii słodkości domowej roboty serwowanych do kawy, choć można je równie dobrze maczać w herbacie, mleku czy winie. 

A oto przepis:

300 g ekologicznej mąki pszennej
125 g cukru trzcinowego
1 łyżeczka sody oczyszczonej
100 g całych migdałów
80 g rozdrobnionych migdałów
3 jajka ekologiczne
skórka otarta z jednej cytryny
szczypta soli

Migdały rozdrabniamy - ja użyłam malaksera, by naprawdę drobno je posiekać. Mąkę przesiewamy do dużej miski, dodajemy cukier, sodę, posiekane migdały, całe migdały, całe jajka, skórkę z cytryny i szczyptę soli. Całość zagniatamy, formujemy wałek o średnicy ok. 4-5 cm. i kładziemy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni C piekarnika (z termoobiegiem) przez 30 minut.

Po pół godziny wyciągamy ciasto i ostrym nożem kroimy na plastry. Układamy je na blasze do pieczenia wyłożonej papierem i zapiekamy kolejne 15 minut w tej samej temperaturze, po czym odwracamy ciasteczka na drugą stronę i znów pieczemy 15 minut.

Cantuccini można przechowywać w szklanym słoju lub w puszce co najmniej przez miesiąc, choć moje znikają w zawrotnym tempie...

Miłego dnia, Aneta

Komentarze

Popularne posty