Prababciny biszkopt
Do umilenia popołudniowej zabawy najlepiej nadaje się proste domowe ciasto. Przepis na ten biszkopt dostałam od mojej prababci. Nie pamiętam, żeby robiła to ciasto według innej receptury. Kiedy zabierała się do pieczenia prosiła mnie o pomoc przy zdejmowaniu starej wagi z najwyższej kuchennej półki. Nie mogła wdrapywać się na krzesło, miała za słabe nogi. A ja, mała dziewczynka, która uwielbiała śledzić każdy babciny ruch, chętnie służyłam pomocą. Zdejmowałam wagę i odważniki, dokładnie ważyłam składniki, ubijałam, ucierałam i cieszyłam się, gdy biszkopt rósł wspaniale, a słodki zapach wabił do kuchni po kolei najpierw naszego psa, a potem pradziadka... Gdy można już było go kroić, prababcia sprawiedliwie dzieliła te pyszności pomiędzy domowników. Szczęśliwy gość, który akurat trafił do nas w odwiedziny... Do tej pory we wspomnieniach o prababci pojawiają się na pierwszym miejscu jej słodkości...